niedziela, 14 sierpnia 2011

Dramatyczna przygoda Żydówki we Wrocławiu

...czyli: wrocławski ONR uśmiecha się serdecznie

Znalezione w necie
Odwiedziłam ostatnio Wrocław w trakcie Ery nowe horyzonty i którejś nocy, wracając z centrum, poprosiłam przypadkowego chłopca o pomoc w wybraniu pasującego mi autobusu.
Chłopiec był rosłym osiłkiem w koszulce promującej jakiś jazgotliwy zespół metalowy, łysa głowa wydawała się minimalnie niepokojąca, głos raczej tubalny.
Po udzieleniu mi pomocy uznał, że mój autobus pasuje również jemu i zdecydował się poczekać nań ze mną.
Po krótkiej wymianie zdań "kto, skąd i po co" rozpoczął mnie wypytywać o przebieg wakacji. Wymieniłam kilka miast, w których miałam przyjemność wypoczywać, lecz kolegę zainteresował Kraków.
- Po co?
- Ach, odbywa się tam taki festiwal, na którym bywam od dziecka.
- Jaki?
- Festiwal Kultury Żydowskiej.
- Aha, po co???... I co ty tam robisz?
- (tu następuje długi opis, co można tam robić)
- A z kim ty się tam spotykasz?
- Cóż, z przyjaciółmi.
- ....To znaczy, że...ty...jesteś.....?!
- Tak, jestem.

W tym momencie byliśmy już w autobusie, chłopiec zbladł, poczerwieniał… Chwilę później oznajmił, że jest dzielnym żołnierzem ONR'u i zasypał mnie okrzykami, cytuję :

- Kumple mi nie uwierząąą! No, k***a, nie uwierzą! Jechałem z Żydówką autobusem! Nie uwierzą! Sam nie wierzę! Naprawdę?!

Wysiadł na tym samym przystanku, co ja, i aż do bramy domu, w którym miałam spać, pląsał naokoło, jak małe dziecko w przedwigilijnej histerii.
Dowiedziałam się w międzyczasie zaskakujących rzeczy.
Chłopiec ów uważał, że nienawidzi Żydów, bo rozkradają jego kraj, zapytany jak sądzi, ilu we Wrocławiu jest Żydów, odpowiedział:

- Nie wiem.. Pięćset tysięcy? Więcej?!

(Jednocześnie, żyjąc w mieście, gdzie co dzień ulicami spaceruje 500 000 Żydów, szalał ze szczęścia, że miał ze mną przyjemność siedzieć w busie).
Tutaj dowiadujemy się, jak to się dzieje, że tłumy dobrze zbudowanych żołnierzy ONR i NOP maszerują ulicami, nic sobie nie robiąc z II wojny światowej. 
Jej dla nich nie było. Oni naprawdę się boją, że wystarczy chwila nieuwagi i żydowska lawina ich zaleje.
Wyraził też zdziwienie, że wyglądam zaskakująco normalnie i dopytywał się, co mnie właściwie różni od innych kobiet..
Zakupił mi po drodze sok, pokrzepił, że nie spotkałam zamiast niego któregokolwiek z jego kolegów, bo  bym zginęła. Ani razu nie wykazał się jakąkolwiek agresją, odprowadził pod sam dom, cmoknął w policzek na do widzenia i podziękował za spotkanie.
Czułam się przy nim bezpiecznie jak w beciku.. na zasadzie, jak z kolegą z dzieciństwa, który wyrósł na bandziora i ma innych bandziorów pod sobą. Podejrzewam, że z każdym z jego kumpli spotkanych osobno sytuacja by się powtórzyła.
Jan, bo tak mu dali, dowiedział się, że nie mam rogów, kurzych stóp, jednego ucha wyżej, c**y w poprzek (o wszystkie te rzeczy nieśmiało mnie wypytał, tonem naiwnego pięciolatka) i spokojnie poczłapał do domu.
Następnego dnia obudziłam się z promiennym uśmiechem na twarzy.

Pozdrawiam
Izabela

2 komentarze:

  1. o matko jezusowa, że mi się tak po katolicku z przyzwyczajenia wymsknie.
    nie ogarniam. śmiać się? płakać? walić i patrzeć, czy równo puchnie? chyba wszystko naraz. o, chłopcze.

    OdpowiedzUsuń